'Ty już chyba sam zapomniałeś, jak
to jest być grubym'...
Projekt: Zbuduj, zniszcz, odbuduj. Bez
klasycznej redukcji.
Wielu z moich klientów, odnośnie
prowadzenia dietetycznego i treningowego zarzuciło mnie już
wielokrotnie pytaniem: 'Ty już chyba sam zapomniałeś jak to jest
być grubym".
Może i rzeczywiście. Od czasu odkąd
byłem ulany minęło już znacznie troche czasu, ale postanowiłem
rzucić sobie kolejne wyzwanie. Czyli projekt 'Zbuduj, zniszcz,
odbuduj'.
Założenia były proste. Przez trzy
pełne miesiące zniszczyć całą pracę którą włożyłem w
sylwetkę która mi się zawsze marzyła, a potem w trzy miesiące
bez typowej redukcji, bez cardio, bez biegania po godzinę - jednak
trzymając się swoich założeń żywieniowych i trenować
klasycznie oporowo na wolnych ciężarach. Bez głodzenia, bez
cardio, na niskich powtórzeniach (3 oraz 5) Efekt? Chyba mi się
udało :).
Wcześniejsze zdjęcia również dobrze
udowadniają, że tak na prawdę My i tylko decydujemy, jak wygląda
nasze ciało.
Styczeń 2014:
Totalne lenistwo, przetworzone żarcie,
dużo imprez, dużo alkoholu, stresująca praca fizyczna. Szczerze
mówiąc, nawet nie wiem kiedy osiągnałem tak duży stan ulaństwa.
Bycie grubym dla ciała człowieka jest
bardzo komfortowym uczuciem. Z tego względu, że organizm
podświadomie wie, że ma dużo rezerw energetycznych w tkance
tłuszczowej. Dlatego też nie widzimy tego, jaki wysoki mamy poziom
tkanki tłuszczowej w organizmie.
Waga: 110kg
Styczeń 2016:
Po dwóch latach w końcu udało się
zgubić 40 kg. Wiadomo, człowiek czuje się bardzo lekki, ma więcej
energii. Nabyłem bardzo dużą wiedzę, jeśli chodzi o trening
siłowy, o odpowiednie odżywianie. Przebyłem przez na prawdę długą
drogę jeśli chodzi o szkolenia, pozyskiwanie wiedzy z materiałów
szkoleniowych i czytania odpowiednych książek i artykułów. Jak
widać – wiedza weszła w nawyk. Sylwetka bardzo się odchudziła,
ale jednak jak to jest na sporej redukcji – mięśnie nie były
jeszcze tak widoczne jak chciałem.
Październik 2016:
Przez 10 miesięcy
nabyłem odpowiedniej kondycji, siły mięśniowej. Stosowałem w ten
czas głównie profil dietetyczny ukierunkowany na białko i
tłuszcze. Sam na sobie testowałem niektóre sposoby uzyskane z
wiedzy dietetyków klinicznych na których w dalszym ciągu bazuje.
Prawda jest taka, że jednak jeżeli te wszystkie porady działają
na osoby chore – tym bardziej zadziałają na osoby zdrowe.
Wtedy
usłysząłem wiele razy od moich podopiecznych, którzy wraz z moją
pomocą zbliżają się do osiągniecia swojej wymarzonej sylwetki,
że mi się w głowie poprzewracało i już sam zapomniałem, jak to
jest być grubym i ulanym. Wtedy doszło do mnie, że to kolejny
problem. A każdy problem, to szansa na rozwój.
Po przeprowadzeniu skrajnej redukcji
postanowiłem, że przez trzy miesiące będę jadł jedzenie od
którego miałem dośc sporo przerwy. Czyli pizza, żarcie z punktów
gastronomicznych, Mc Donalds, gotowe słodycze z tłuszczami
utwardzanymi, pączki, ciastka z automatów, białe pieczywo i inne
rzeczy które są wrogiem sylwetki. Zdażało mi się też często
wpadać w szpony kilkudniowych ciągów imprezowych. Trenować-
trenowałem ale bardzo rekreacyjnie. Bez zbytniego szału, w który
kocham wpadać na klasycznych treningach. W trzy miesiące przytyłem
15 kg. Po trzech miesiącach, gdy status mojej sylwetki osiągnął
już poziom wymarzonego ulaństwa, postanowiłem w maksymalnym
stopniu odbudować to co chwilowo straciłem.
STYCZEŃ 2017:
O proszę, browarek na zdjęciu
metamorfozy. Tego jeszcze nie było ;-).
Na początku musiałem zmienić szlaki
metaboliczne z węglowodanów – na tłuszcze. Przez 30 dni
stosowałem dietę wysoko tłuszczową, aby zminimalizować
wydzielanie insuliny. Trenowałem w tygodniu tylko przez trzy dni
siłowo. Nie wykonywałem żadnego treningu cardio. Więc żadne
joggingi, bieżnie nie wchodziły w grę. Raz od czasu nakręcałem
metabolizm treningami HIIT, lub interwałami na rowerze.
Po 30 dniach, zaczałem ciężej
trenować siłowo, wykonywałem głównie Przysiady, Wyciskanie Leżąc
oraz Martwe Ciągi. Raz od czasu dołaczyłem do treningu treningi
dynamiczne, jak wskoki na pudła z obciążeniem, podrzuty, rwania.
Również w tym okresie przeszedłem na Intermitting Fasting –
czyli na post żywieniowy. Wielu z moich znajomych do dziś
niedowierza, że podczas tego protokołu dietetycznego jem tylko...
raz dziennie.
W założeniach tego rodzaju planu
żywieniowego – jest powrót do korzeni. Ludzkość nie zyje na
świecie od 100 lat i nasi przodkowie 10000 lat temu nie jedli
śniadań o 8.00 i nie stosowali się klasycznym trzem posiłkom
dziennie. Więć organizm ludzki, jest przystosowany do takich
rozwiązań. Wiadomo – najtrudniejsze jest pierwsze kilka dni.
Wtedy nawet okruszki w klawiaturze wydają się być wyjątkowym
rarytasem. Ale ludzkie ciało, jest tak cudownym mechanizmem, że
przystosuje się do wszystkich możliwych warunków.
Jakie są zalety takiego planu?
Na pewno to, że jednak nie marnujemy
dużo czasu na jedzenie w ciągu dnia. Jemy jeden posiłek, ale
bardzo syty (w moim przypadku 3000kcal w dzień treningowy i 2500kcal
w dzień nie trenigowy – to i tak dużo więcej niż wynosi moje
'zero kaloryczne'). Jest dużo szybsza regeneracja organizmu, bo
jednak organizm nie jest obciążony przez ciągłe trawienie.
Zrezygnowałem totalnie z węglowodanów
na rzecz tłuszczów. Przez okres 6 miesięcy tylko raz zrobiłem
sobie cheat week w formie pizzy, pączków i ziemniaków. Ale tylko
przez to, żeby zobaczyć jak reaguje na węglowodany po tak długim
czasie. Wniosek? Przytyłem tylko 1kg, które dość szybko wróciły
do ujemnych kilogramów.
KWIECIEŃ 2017:
Chyba się udało zbliżyć maksymalnie
do stanu z października. Wiadomo- sylwetka nie jest tak ostra i tak
opalona jak to było w Październiku, ale nie będe tutaj ściemniał
i zmieniał daty na zdjęciach. Nic mi to by nie dało, a Was bym
jawnie kłamał prosto w ekran. Redukcję planuję dopiero za miesiąc ;).
Siłowo – również poprawiłem
rezultaty. Przez 3 miesiące dołożyłem około 70kg do wyniku z
przysiadów, 50kg do sztangi na Wyciskanie leżąc i 50kg na martwy
ciąg. Wydolnośc organizmu również wzrosła, ostatnio po
przebiegnieciu 25 minut interwałowego biegu byłem zdziwiony, że
czas dobiegł już końca.
Dalej kontynuuje poprzedni plan
treningowy zakładający trzy razy w tygodniu 10 serii przysiadów,
10 serii wyciskania leząc i 10 serii martwego ciągu na niskich
powtórzeniach (maskymalnie 5) Zwiększyłem ilośc treningów o
mieszanym wysiłku jak własnie HIIT, tabata i interwały. Aktualnie
jestem w fazie deloadu – który jest bardzo ważny podczas
treningów. Polega to na tym, że przez tydzień (w moim przypadku
półtora – bo treningi były bardzo ciężkie dla mojego
centralnego ośrodka nerwowego).
A kiedy przychodzi czas na deload?
Każdy z nas ma inaczej, ale mi osobiście piana przestaje lecieć z
pyska poczas robienia przysiadów :).
Jeżeli doczytałeś/aś to tego
momentu: to oczywiście chciałem Ci za to bardzo podziękowac, że
jednak znalazłeś trochę czasu na moje niedzielne elaboraty :).
Mam nadzieję ,że tym artykułem
udowodniłem, że tak naprawdę sami decydujemy jak wyglądamy. A
jeśli chcesz również sam zadecydować jak wygląda Twoje ciało,
ale nie wiesz od czego zaczać. Odezwij się do mnie na Facebooku
https://www.facebook.com/fitkarnik/
lub napisz e-mail: fitkarnik@gmail.com
– razem znajdziemy drogę w której osiągniesz to co pragniesz.
Pamiętaj, że obowiązuje promocja wiosenna, z której
grzechem byłoby nie skorzystać :).