poniedziałek, 15 sierpnia 2016

Jak nie przytyć na wakacjach [ART]

Jak nie przytyć na wakacjach [ART]

Dawno nic nie pisałem, jeśli chodzi o jakieś moje dłuższe wywody.

Wszystko jest pięknie w okresie kiedy pracujemy nad sylwetką. Kilogramy lecą w dół, sylwetka się poprawia. Jestesmy gotowi do wyjścia na wakacyjną plaże.

Po całym roku ostrego zapierdalania, decydujemy się na urlop. Pakujemy walizkę, zamawiamy Last Minute, i już trzy dni później jesteśmy w odległym kraju. Aż tu nagle wchodzimy na stołówkę i dup. Allinclusive.

Chwilowy skręt kiszek, i już siedzimy z talerzem na kolanach jedząc wszystko, nawet talerz. Tydzien swawoli, wchodzimy na wagę i nagle... 7kg więcej.

Mam kilka rad dla Was które sam stosowałem na wyjeździe. Byłem w Bugłarii, a jednak jedzenie Bułgarów bardzo się rózni od tego co jem na codzien. Były słone sery, chude mięsa, mało orzechów, o maśle orzechowym oraz oleju kokosowym nigdy nie słyszano. Zamiast masła – margaryna. A chleb w dwóch odmianach, pszenny z karmelem i pszenny bez karmelu. Z mięs – mielonki, kiełbasy. Czyli jesteśmy w dupie. Skoro mamy Allinclusive, to chyba nie będziemy kupowac jedzenia na mieście. Szybki rachunek sumienia i zaczynamy.

Nie ukrywam, że trochę się przygotowałem na taki wyjazd, trochę – jeśli chodzi o suplementy. Zabrałem ze soba ,zielony jęczmien, witaminę C, potas, magnez i kompleks witamin. Buty do biegania i ciuchy do biegania jako pierwsze poleciały do mojej podróznej walizki.

Z racji tego, że wstaje razem z kurami, (czytaj. 6.00) już bez budzika, pierwsze co robiłem to wiadomo – łyżeczka zielonego jeczmienia, z 1 gramem witaminy C i połową soku z cytryny. Zalana wodą i do dzioba, chlup. O toalecie nie będę Wam wspominał, ale odrazu po niej brałem buty do biegania i co drugi dzien robiłem przynajmniej 25 minut łacznego treningu interwałowego. Z racji tego, że dziennie tak wstawałem, w dni nieparzyste byłem tylko biegać, a do tego dorzucałem 12-minutową tabatę. To fajnie nakręca nasz metabolizm na cały dzien, i nawet jeśli nam się zdarzy zjeśc coś zakazanego (jak w moim przypadku – 1kg lodów), to nie musimy się martwić, że to nam się odłoży.

Potem wiadomo – oczekiwanie na otwarcie stołówki.

Jeśli chodzi o pory posiłków – były trzy. Śniadanie pomiędzy 8-10, lunch pomiędzy 12 a 14, deser między 15 a 17 oraz kolacja pomiędzy 18-20. Na tym trzecim – byłem zaledwie raz, bo chciałem spróbowac jak smakują ich desery.

Na śniadanie chyba wszędzie są jajka, warzywa i ser zółty– więc jedno mamy już totalnie z głowy :). Zamiast chleba często brałem ichniejszy omlet na który kładłem ser żółty, żeby zagryzać jajka. Do tego na każdej stołówce znajdziecie dużo warzyw. Ja dodatkowo polubiłem kwaśne mleko z twarogiem i kilkoma owocami – dla smaku i lepszego trawienia.

Lunch – również zawsze było kilka rodzajów mięs (kurczak- starałem sie wybierać udka – mają więcej tłuszczu dzięki czemu dłużej sycą, biała ryba. Mięso mielone – w każdym stopniu). Starałem się, żeby ten posiłek był objętościowo – największy. Głownie z tego powodu, że kolacja była dopiero o 18.

Kolacja – jakoś sobie upodobałem ostatnio węglowodany w porze wieczornej – więc tak też było w tym przypadku. Szczególnie – że chodziłem biegać z samego rana, to wolałem, żeby te węglowodany do rana były już przyswojone. Kucharz zdobył moje serce gdy zaserwował ziemniaki zapiekane z serem żółtym. Do tego – były też tłuste ryby i też kurczak.

Pomimo tego, że jadłem 3 posiłki dziennie – nie byłem głodny.

W opisie hotelu przeczytałem też, że jedzenie było monotonne... Pewnie każdy z nas jak wstaje rano ma jednak do wyboru szwedzki stół, a potem Janusze mowią, że monotonne jedzenie.

Główne zasady:

30 minut przed oraz 30 minut po każdym posiłku – 250ml zimnej wody – taki zabieg również nakręca nasz metabolizm.

Jeśli wchodzisz na stołówkę i masz już ślinkę na poziomie pasa – lepiej zacząć od warzyw. Dzięki temu wstępnie zapchasz żołądek i nie bedziesz musiał jeść na umór.

Małe talerze – sprawdzają się lepiej niż duże – dzięki temu pełny mały talerz a pełny duży talerz wygląda podobnie, ale jednak jest na nim mniej pożywienia.

Jeden dzien – pozwól sobie wtedy na wszystko na co masz ochotę. Dzieki temu nie bedziesz pózniej w domu pluł sobie w twarz, że 'aaaa mogłem to i to zjeść'. Ja sie zatrzymałem na 1kg lodów, 500g chałwy, kilku bułgarskich batonikach, opakowaniu chałwy do smarowania (!) i paczce wafli ryżowych. Na drugi dzien oczywiscie – byłem opuchnięty, jak to zawsze po takiej ilości prostych węglowodanów, ale w następny dzien – już wróciłem do poprzedniego wyglądu. Jednorazowy, spory wyrzut jakiegokolwiek hormonu – czy to kortyzol, czy to insulina jakoś nie psuje nam sylwetki. Ważne ,żeby to był jednorazowy ;)

Nie piłem alkoholu (codziennie). Pamiętajmy o tym, że jedziemy na wczasy wypoczywać, a nie upijać się do nieprzytomności. Najebać to się można kiedy indziej, a co to za sens wrócić w palpitacjach alkoholowych z wakacji?

Jadłem w sumie wszystko na co miałem ochotę na stołówce, przynajmniej ,żeby spróbować po kawałku jak to smakuje. Wystarczy tylko zmienić myślenie z takiego zachłannego, które też przerabiałem czyli:

-Całe jedzenie jest moje! Trzeba je natychmiast zjeść!

na :

-Przecież jedzenie jest zawsze, nie muszę tu i teraz tego jeść.

Unikałem napojów z automatu, piłem tylko wodę, kawę i parzyłem sobie herbaty, mięte, rumianek - wystarczało. Gdybym był jak typowy Janusz, to pewnie ciezko by mi było pić drinki bez nich, ale na szczęście nie jestem :)

Pozatym: 

Dużo sparecuj. Podczas wyjazdu zrobiłem ponad 120km spacerów, lubię spacerować i muszę zawsze wcisnąć swoją stopę w każdy punkt miejsca które odwiedzam :P.

Poniżej propozycje posiłków które ja w tym czasie spożywałem :)

Mam nadzieje, że pomogłem :)

Defakto, waga sprzed wyjazdu – 76.8 ,waga po wyjedzie 77,1 kg :)

Płatki kukurydziane (o zgrozo! skrobia modyfikowana ble ble ble, raz na tydzien można:), z ciepłym mlekiem kozim + ser kozi, dżem i morele.


Jajka maczane w miodzie (FANABERIA!), omlet, ser żółty i pomidory :)


Ichniejsza kiełbasa z serem zółtym, kapusta czerwona, bakłażan i to dobre coś, którego nazwy i smaku nie pamiętam :P.


Ichniejsza kiełbasa, łyżka ryżu, kurczak i sałatka warzywna :)

Znów omlety z serem (z ciasta filo nazywa się to banica), ser żółty i jajka na twardo.


Bułgarski chłodnik - tatarator, cukinia, kurczak i borkuły.


Pieczone ziemniaki, kebapczety (kiełbaski), kurczak

 

Makrela, pieczone ziemniaki, sałatka szopska


Jaja (sadzone i na twardo), z dodatkiem ich słonego białego sera, mleka koziego i łyżki dżemu.

Banica, ser zółty oraz jajka


Wątróbka, ryba w panierce, cukinia i sałatka szopska

Fanaberie -  dwa rogaliki maślane z dzemem, jajka, banica, ser żołty i biały. 

Ich kotleciki, ziemniaki , i... zapiekanaka z serem i szynką

Sernik z makaronem, przekonał mnie przypieczony ser na górze :)


Ostani dzien wyjazdu, chyba nie ma tak źle? :)